0
asik82 14 sierpnia 2015 18:35
Mam nadzieję, że komuś coś pomogę tym wpisem ;) To mój pierwszy wpis więc proszę o wyrozumiałość ;)

04.08.2015r.
17:45 wylądowaliśmy na lotnisku Stavanger Sola gdzie przywitał nas deszcz i 17 stopni gdzie we Wrocławiu 34 stopnie ;(
Co robić wychodzimy z lotniska i o 17:58 stoimy zaraz za rondem z karteczką z bloku rysunkowego z napisem Stavanger i łapiemy stopa.


Po 4 minutach zatrzymujemy 2 Rumunów (co się później okazało) i zawożą nas bezpośrednio do portu w Stavanger. Przy wysiadaniu chcieli od nas pieniądze ;( (nie dostali i taka sytuacja się już nie powtórzyła).
Udajemy się na prom do Tau. Odpływa o 18:45 i kosztuje 49 koron od osoby w 1 stronę. Na promie jest WiFi i można podładować się ;) aha prom płynie gdzieś 30 minut.
,

Po wyjściu z promu zatrzymanie kolejnego stopa zajęło nam niecałą minutę. Tym razem zatrzymała się Norweżka wychowana na Filipinach. Oznajmiła , że jedzie tylko kawałek do następnej miejscowości i może nas tam podwieźć. Bez namysłu wskakujemy zawsze to parę km do przodu. Podczas rozmowy jak dowiedziała się, że jedziemy do Preikestolen stwierdziła , że nadrobi 20km i zawiezie nas na miejsce pokazując nam 2 wejścia na Preikestolen.

Zaczęliśmy rozglądać się za miejscem do rozbicia namiotu. Weszliśmy 0,5km w stronę Preikestolen i tam rozbiliśmy w deszczu namiot.

05.08.2015r.
Budzi nas słoneczko więc szybko pakujemy się i o 9:00 ruszamy na szczyt.O 10:30 jesteśmy na miejscu z 20 kg plecakiem (rada: można było zostawić namiot i zabrać go w drodze powrotnej). Parę fotek chwila podziwiania przepięknych widoków.


"Przerwa na śniadanie" w drugim plecaku wałówka z Polski ( kabanosy, chleb, ser, pasztet).
13:20 jesteśmy już na drodze i łapiemy stopa do Oanes.Po chwili zatrzymują się Hiszpanie i podwożą nas do skrzyżowania Jassang by lepiej nam się łapało stopa ;). Po rozstaniu z nimi w ciągu 30 sekund zatrzymuje się bus ( tym razem przesympatyczna para Belgów, która kończy swój 3 tygodniowy wyjazd) i zawozi nas na prom do Oanes.
Prom 29 koron od osoby w 1 stronę
14:00 złapaliśmy już na promie stopa do samego Kjerag. Polecam tak robić bo do Kjerag to jakieś 74km a droga kręta i pod górę.
O 17:20 docieramy do celu i rozbijamy namiot za informacją

06.08.2015r.
Na szlak wychodzimy o 8:45 zostawiając wszystkie rzeczy w informacji (rada: na szlak obowiązkowo rękawiczki do wspinania gdyż dużą część trasy stanowią łańcuchy). Trasa jest wymagająca zaczyna się od razu od łańcuchów i wejścia w pionie. Później długo płasko i znowu pion i łańcuchy. Trasę pokonujemy w deszczu i dużym wietrze.Po drodze przebijamy się też przez śnieg ;)
,
10:30 jesteśmy na miejscu. Widoki piękne jednak na kamień nie możemy wejść ze względu na śliny i porywisty wiatr

Parę fotek i na dole jesteśmy o 12:30. Tam odbieramy swoje rzeczy i idziemy 7,5km w dół do Lysebotn. Po 3,5km łapiemy stopa i docieramy do portu. Tutaj niespodzianka o 15.30 miał być prom a i owszem przypływa tylko nikt nam nie powiedział, że trzeba na niego zrobić rezerwację inaczej nie zabiera ;( (odpływa bez nas)
Wchodzimy na stronę zaznaczamy 2 osoby i wyskakuje masakryczna cena 810 koron za 2 osoby. Dzwoniąc na infolinie przekierowując nas z powrotem na stronę ;(
Koło portu znajduję się czerwony kiosk idziemy do niego po pomoc ;) Pani znajduje i drukuje nam bilety za 520 koron za 2 osoby o godzinie 18:00 (nadmienię , że to ostatni ). Hura płyniemy 2,5h do Forsand.
Na miejscu łapiemy stopa do mostu ok. 6km stamtąd łapiemy tak szybko stopa, że ledwo zdążyłam zrobić zdjęcie mostu. Tym razem to miły starszy Norweg , który w czasie jazdy proponuje nam nocleg w swoim ogrodzie ;). Jednak my na mapie znajdujemy jezioro Asvtatnet Tveit i Norweg postanawia nas tam zawieść. Miejsce bardzo urokliwe w sam raz na odpoczynek

07.08.2015r.
Był plan zostać nad jeziorem jednak pogoda "barowa" to składamy namiot i postanawiamy ruszyć do Stavanger. Droga polna przez las szybko doprowadza nas do drogi gdzie dwie Norweżki podwożą Nas do Tau. Prom mamy o 12:00 w końcu darmowy prąd i WiFi. Szybkie podładowanie telefonu, sprawdzenie co się dzieje na świecie...
Dopłynęliśmy teraz szybkie zwiedzanie Stavanger



Po czym łapiemy stopa do Sola (rada stopa łapać już w mieście bo później autostrada i nie da rady).
Standardowo stop zajmuje nam niecałą minutę i tutaj niespodzianka zatrzymujemy 2 samochody ;) i mąż miał dylemat , który samochód wybrać czy jeep czy elektryczny. Wygrał Jeep bo był ułamek sekundy szybszy. Zatrzymała się para Norwegów miłośników psów.Z rozmowy dowiadujemy się , że ona prowadzi bloga o Stavanger " stavangerdailyphotp.com ", którego stajemy się "bohaterami".
W Sola się rozstajemy ale powiedzieli , że gdybyśmy czegoś potrzebowali bądź byśmy chcieli zostawić rzeczy to służą pomocą i zostawiają swój nr telefonu.
Rozbijamy się na plaży w oczekiwaniu na jutrzejszy samolot.


08.08.2015r.
Samolot o 17:45 więc jeszcze chwile "plażingu" i ruszamy w drogę na lotnisko na piechotę 30 min.



aha kawa na lotnisku 23 korony ;) tańsza niż na promach.

Podsumowując wyjazd najwięcej (prawie wszystko) wydaliśmy na promy ale to konieczność.
Pozdrawiam

Dodaj Komentarz